Tętent kopyt uspokajał dziewczynkę swoją monotonnością.
Skuliła się jeszcze bardziej, na posłaniu ze słomy. Przez boki drewnianego wozu
sączyło się srebrne światło księżyca. Próbowała sobie przypomnieć jak się tu
znalazła, jednak nie była w stanie. Załkała po raz kolejny i wtuliła twarz w
wełniany pled, którym była okryta. Na zewnątrz grzmiało, deszcz lał się z nieba,
jakby płakał razem z nią. Wiatr świszczał, a błyskawice raz po raz przecinały
ciemne niebo. Nie pamiętała jak długo tak leżała w bezruchu. W pewnym momencie
miarowy odgłos końskich kopyt uderzających o kamienny trakt ucichł i wóz się
zatrzymał.
- Kim jesteś i czego tu szukasz w środku nocy? –
odezwał się głos na zewnątrz. Brzmiał jak starszy człowiek, zmęczony, jakby
wyrwany ze snu. Zaciekawiona Layrea nadstawiła uszu, jednak nie rozumiała ani
słowa z tego co usłyszała.
- Tudrik, poszukiwacz. Przybyłem do pani Morrigan.
- Dawno cię tu nie było… To co zawsze?
- Nie inaczej. Poszukiwałem czegoś wyjątkowego.
- Udało się?
- Nie pojawiłbym się przecież z pustymi rękoma.
- Dobrze, dobrze. Nie zatrzymuję cię. Proszę, wjeżdżaj.
Gdzieś, niedaleko zaskrzypiały stare zawiasy. Wóz z
lekkim szarpnięciem znów ruszył.
- Podjedź do bocznego wejścia, żeby wszystkich nie
pobudzić. – poradził starzec.
Nie trwało to długo, zanim koń ponownie się
zatrzymał. Layrea podniosła się i z zaciekawieniem, próbowała dojrzeć coś przez
szpary między deskami. Tudrik szedł w stronę bielonego budynku. Zapukał do
niewielkich drzwi, które po chwili się uchyliły. Z wnętrza wylał się ciepły blask światła.
- Czego chcesz? – odezwał się miękki kobiecy głos.
- Witaj Anno, nie poznajesz mnie?
- Tudrik? Wróciłeś…- kobieta wpadła w rozchylona
ramiona przybysza, a ten objął ją mocno i ucałował w czubek głowy. Stali tak na deszczu, w ciszy rozkoszując się swoją
obecnością.
- Nie teraz. Poślij po Cassandrę, mam nową
lokatorkę.
- Już idę, wejdź nie moknij.
- Zostanę, sprawdzę czy wszystko w porządku. Zaraz
powinna się obudzić.
Kobieta skinęła głową i ruszyła do wnętrza
posiadłości.
- Anno? – zawołał za nią Tudrik.
- Tak?
- Zostaw drzwi do komnaty otwarte, odwiedzę cię,
kiedy tylko wszystko załatwię.
Anna uśmiechnęła się, lekko się rumieniąc i zamknęła
drzwi, a poszukiwacz ruszył w stronę wozu. Layrea ułożyła się na sianie i
przykryła pledem. Zupełnie nie rozumiała o czym mówili ci ludzie. Ich język był
inni, oni też byli inni. Nie byli Tersa*. Ledwo zdążyła uspokoić swój oddech,
kiedy tylna klapa została otwarta. W ich stronę szybkim krokiem ruszyła wysoka
postać.
- Witaj Tudriku.
- Cassandro.
- Nie spodziewałam się twojej wizyty, słuch po
tobie zaginął. Wielu głosiło plotki o twojej śmierci.
- Byłem bardzo daleko... Widzisz pamiętam jak
kiedyś wspominałaś… - zawiesił głos i wskazał na skuloną dziewczynkę. - Zresztą
zobacz sama.
Kobieta przyświeciła lampą i przyjrzała się leżącej
dziewczynce.
- Czy to… To dziecko, o którym myślę? – spytała z
niedowierzaniem.
- Tak.
- Niesamowite… – powiedziała osłupiała. –
Przytrzymaj lampę.
Weszła do wozu i podeszła do Layrei.
- Hej dziecino. – potrząsnęła delikatnie jej
ramieniem. – Obudź się gołąbeczko.
Layrea uchyliła powieki. Pochylała się nad nią
dojrzała kobieta. Piękną twarz okalały długie czarne loki. Uśmiechała się do
niej delikatnie unosząc kąciki ust. Z brązowych oczu biła troska. Kobieta
wyciągnęła do niej ręce, jakby chciała ją przytulić. Dziewczynka usiadła
obejmując kolana wiotkimi ramionami. Lawendowe oczy dziecka patrzyły spłoszone
na kobietę.
- Spokojnie, nic ci nie grozi. Zaopiekuję się
tobą.
- Via nu rowe di. – Nie znam cię powiedziała, nie rozumiejąc co obca do niej mówi.
-
Se rowe viam. Via ces flys.- Poznasz
mnie. Jestem przyjacielem
mówiła uspokajająco.
Layrea podniosła się niepewnie. Ta kobieta mówiła
w jej języku. Rozumiała ją, więc może mogła jej pomóc. Przysunęła się więc do niej,
a Cassandra wzięła ją na ręce i otuliła pledem.
- Idźmy z tego paskudnego miejsca, w domu jest
ciepło. Anna na pewno rozpaliła już w kominku. Musisz być przemarznięta.
Rzeczywiście, dziewczynka trzęsła się z zimna, a
jej zęby uderzały o siebie w zawrotnym tempie. Ruszyły do domu, a Layrea poczuła
namiastkę bezpieczeństwa. Wtuliła dziecięcą główkę w czarne loki.
***
- Mężczyzna, który cię tu przywiózł, to Poszukiwacz.
Jeździ po całym świecie i znajduje dziewczynki, które zostały porzucone,
których rodzice zginęli. – opowiadała Cassadra, kiedy wraz z Layreą siedziały
przy kominku w którym leniwie tańczyły złote języki ognia. Dziewczynka wpatrywała
się w kobietę siedzącą przed nią. – Prowadzę tutaj dom dla takich dziewczynek.
- Takich jak ja? – spytała ze smutkiem Layrea, a w
jej oczach zaszkliły się łzy.
- Tak, takich jak ty. Ale spokojnie, nie bój się.
Tu będzie ci dobrze. Wszyscy ludzie, którzy tu mieszkają to od dziś twoja
rodzina. Tu będzie twój dom.
- Będziesz moją mamą? – spytała ufnie,
- Tak, w pewnym sensie tak. Chodź, pójdziemy cię
umyć, a potem się położysz spać. Jutro cię oprowadzę po domu i poznasz swoje
siostry.
Dziewczynka wstała i złapała Cassandrę za rękę. Razem
wyszły z kuchni i ruszyły długi korytarzem. Palące się w kinkietach świece
rzucały rozdygotane cienie na ściany i podłogę.
- Dlaczego nie pamiętam jak mnie zostawili? – spytała
podnosząc główkę w kierunku kobiety.
- To przykre wspomnienia, nie chcę, żeby cię męczyły.
Kiedyś ci to wytłumaczę. Na razie czeka na ciebie wanna pełna ciepłej wody, a w
twoim pokoju miękkie łóżko, do którego się zaraz położysz.
Zaciekawiła mnie ta historia i czekam z niecierpliwością na rozdział pierwszy. Tak przy okazji - zapraszam do mnie:
OdpowiedzUsuńwww.the-story-of-the-past.blogspot.com
www.my-history-gill-granger.blogspot.com
I jeszcze jedno - gdybyś kiedyś chciała z kimś pogadać, daję Ci mój numer GG: 49717654
Hej! Bardzo podoba mi się prolog :) jest bardzo fajnym wstępem i nie mogę się doczekać pierwszego rozdziału, więc jeśli go dodasz to poinformuj mnie na: this-is-where-we.blogspot.com
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :)
masz super blog zapraszam do mnie - http://tyijanazawsze.blogspot.co.uk/
OdpowiedzUsuńFajne. O i to słówo Memorian na początku rozdziału coś mi się kojarzy z jakimiś syrenami. Nie chce tego sprawdzać bo wole sie sama dowidziedzieć czytając twojego bloga.
OdpowiedzUsuńSwsoją drogą też fajnie napisane, podejrzewam że dalsze losy Layery będziesz pisać kiedy będzie miała około 17 czy 20 lat.
Ale to tylko moje podejrzewania :)
Pozdrawiam i Weny życze! :P
http://dzieci-zywiolow333.blogspot.com/
Bardzo ciekawie się zapowiada, chętnie poczytam więcej :)
OdpowiedzUsuńZapraszam serdecznie na mojego bloga,zostaw po sobie ślad,będzie mi bardzo miło :) http://otherviki.blogspot.com/
Początek genialny:) niby taki zwykły i nic się nie dzieje, ale człowiek aż chce się dowiedzieć, o co chodzi i dlaczego...
OdpowiedzUsuńCzekam na dalsze części :)
Pozdrawiam :)
http://cicho-krwawiac.blogspot.com/
hmm dawno nic nie dodałaś tak się zastanawiam czy wg jeszcze coś dodasz, bo wiesz minęło już kilka miesięcy .. w każdym razie ty już tu nie piszesz czy jeszcze piszesz ?
OdpowiedzUsuń